niedziela, 29 kwietnia 2012

Rozdział 5


          Kiedy wróciła do domu miała niesamowicie dobry humor. Przywitała się z mamą i od razu pobiegła do swojego pokoju, żeby sprawdzić ile tak naprawdę ma materiałów na zmontowanie filmu. Usiadła na łóżku i wzięła laptopa na kolana. Włączył się. Włożyła płytę do odtwarzacza i po chwili wyświetlił się folder zawierający kilka filmików z balu, z zeszłego roku. Włączyła pierwszy z nich. Wtedy poczuła, że siły ją opuszczają. Na scenie stała koszmarna piątka. Harry, Zayn, Niall, Liam i Louis. Uderzyła się dłonią w czoło. Miała dość tego swojego cholernego pecha, ale musiała wziąć się w garść. Zaczęła sie obróbka krótkich filmów i całej reszty materiału. Nie miała pomysłu jak może to wszystko ukazać, jak rozpocząć film. Powiedziała nauczycielce, że to zrobi, więc da radę!
          Czas mijał szybko, nawet w szkole. Piątek okazał się bardzo luźny. Wróciła do domu, jej mama akurat przyrządzała obiad.
 -Pomóc w czymś? – zapytała uśmiechając się szeroko.
 -Nie córeczko – Juliette odwzajemniła uśmiech i dalej mieszała coś w garnku.
Lucy zajrzała do jednego z parujących naczyń. Mielone… Fuj.
 -Co tak właściwie jest na obiad? – zapytała.
 -Spaghetti – wyjaśniła mama.
 -Wiesz co. Ja chyba zjem bułkę z serem – oznajmiła Lucy marszcząc czoło.
          Juliette była zaniepokojona. Jej córka nie chciała nic jeść, oprócz tych wegetariańskich dań. Obawiała się, że może jej to w jakiś sposób zaszkodzić, ale nie chciała się wtrącać, bo Lucy żywiła się tak od dobrych pięciu lat. Starała się nie zwracać uwagi na córkę i zajmowała się przygotowaniem obiadu.
          Po godzinie Lucy rozsiadła się w salonie, czekała na korepetytora. Chciała jak najszybciej zacząć się uczyć. Kiedy zadzwonił dzwonek podniosła się z fotela i ruszyła w kierunku drzwi, ale Juliette była pierwsza. Otworzyła je szeroko. Na progu stał blondyn i uśmiechał się szeroko.
 -Nie pomyliły ci się czasami domy?
 -Lucy – ofuknęła ją mama.
Brunetka tylko wzruszyła ramionami, Niall podrapał się po głowie.
 -Co tak stoisz? – Zapytała Juliette. – Wejdź – poleciła blondynowi.
 -Taa – mruknęła Lucy. – Chodź do salonu. Skoro już jestem skazana na twoją obecność, to niech to jak najszybciej się skończy.
 -Lucy! – jej mama straciła dobry humor.
           Niall zdjął buty i poszedł za Lucy. Gdyby wiedział, że to ją ma uczyć na pewno by się nie zgodził. Usiadł naprzeciwko niej. Wyciągnął z plecaka książkę i rzucił ją na stół.
 -Musimy przerobić ją w ciągu pierwszego semestru – powiedział, a mina Lucy zrzedła.
Spojrzała na blondyna spode łba.
 -Nie patrz tak na mnie – mruknął.
Odwróciła wzrok. Nie miała ochoty uczyć się właśnie z nim, jednakże nie chciała też narzekać.
 -Zaczynamy od dzisiaj? – zapytała wkurzona.
Chłopak zastanowił się.
 -To już zależy od ciebie. – Stwierdził od niechcenia.
Lucy westchnęła głośno i spojrzała na książkę. Nie była na siłach, żeby zaczynać już teraz, ale nie wiedziała jak odmówić. Zależało jej, żeby nadrobić szybko cały materiał.
 -Zacznijmy – wymamrotała nie wierząc we własne słowa.
Niall pokiwał głową. Otworzył książkę i zaczął coś tłumaczyć.
Ta godzina dłużyła się niemiłosiernie. Lucy patrzyła na Nialla z nieskrywaną niechęcią. Blondyn jednak starał się ją jakoś przejrzeć. Była otwartą księgą, którą każdy mógł przeczytać, ale rozumieli ją tylko nieliczni. Zerkał na nią często, najczęściej, gdy skupiała całą swoją uwagę na jakimś tekście. Nie darzył jej zbyt pozytywnymi uczuciami, jednak musiał przyznać, że była naprawdę ładna. Piękne duże, zielone oczy okalane przez gęste rzęsy, słodkie piegi, pełne usta i ten uśmiech… Niall! Opanuj się – zganił się w myślach. Nie chciał tak o niej myśleć, nie była dziewczyną dla niego. Zawsze chciał mieć przy boku kogoś, kogo można łatwo zrozumieć, a Lucy taka nie była.
 -No dobra – oznajmił po godzinie – To będzie na tyle, kiedy się teraz spotykamy? – zapytał.
 -A musimy? – mruknęła.
Kącik ust Nialla drgnął. Według niego, ta sytuacja robiła się coraz bardziej komiczna. Wstał i spojrzał na nią wymownie.
 -Posłuchaj  -mruknął. –Jeśli zależy ci na nauce tego języka, to jesteś zmuszona na moje towarzystwo. W szkole, poza nauczycielką tylko ja władam biegle hiszpańskim, więc lepiej pogódź się z tym, że to JA cię uczę, albo pożegnaj się z indywidualnymi lekcjami – powiedział.
Lucy nie wiedziała co ma powiedzieć, chciała wygarnąć Niallowi to co o nim myśli, jednak nie potrafiła wydobyć z siebie głosu. Zdała sobie sprawę, że musi się opanować. Przymknęła powieki i westchnęła.
 -Poniedziałek, osiemnasta? – zaproponowała.
Chłopak skinął głową. Gdzieś w głębi duszy cieszył się na kolejne spotkanie z tą zadziorną szatynką.
          Louis zerknął na Harrego. Jego przyjaciel cały czas marudził, o „farcie” Nialla. Marchewkożerny nie miał ochoty tego słuchać. W ich domu nie mówiło się już o nikim innym, tylko o Lucy. Lucy to,  Lucy tamto… Miał tego dość!
 -Wiesz co Harry? – zapytał spoglądając na bruneta, który tylko pokręcił głową. –Nie znam tej całej Lucy, ale już jej nie lubię – mruknął i podniósł się zrzucając z kolan nogi Harrego.
          Loczek patrzył na swojego najlepszego przyjaciela z wytrzeszczem. Co mogło mu się stać? Nie miał pojęcia… Pierwszy raz był świadkiem takiego zachowania Lou. Tomlinson, zawsze skory do rozmowy i śmiechu, a teraz był jakiś przybity, a Harry czuł się bezsilny. Nie umiał mu pomóc, bo nie znał powodu jego coraz częstszych fochów.
Wstał i ruszył w kierunku schodów. Louie musiał być w swoim pokoju, bo to właśnie tam zazwyczaj się ukrywał.
Nie pukając wszedł do środka. Szatyn siedział na łóżku z podkulonymi nogami. Łokcie opierał o kolana, a twarz schował w dłoniach. Harry podszedł do niego i pogłaskał delikatnie po ramieniu.
 -Louie, co się stało? – wyszeptał z przejęciem.
Lou nawet na niego nie spojrzał. Podciągnął tylko nosem w milczeniu.
 -Harry zostaw mnie samego – wymamrotał i nie patrząc na Loczka położył się na boku, tyłem do niego.
 -Ale… - zaczął Hazza.
 -Prosiłem Cię, żebyś mnie zostawił! – zagrzmiał Louis siadając, a zaskoczony Harry patrzył na niego zdezorientowany.
          W jego zielonych oczach zaczęły zbierać się łzy. Chciał tylko porozmawiać z Louisem, ale jego przyjaciel najwyraźniej nie miał na to ochoty. Przygryzł nieporadnie wargę i spojrzał wprost w szare tęczówki szatyna.
 -Harry… - wyjąkał. – Przepraszam, nie powinienem… Chodź do mnie – wyszeptał rozszerzając ramiona.
Loczek przyjął to z ulgą. Wtulił się w klatkę piersiową Louisa. Wdychał dobrze mu znany zapach perfum. Tomlinson gładził go delikatnie po plecach co jakiś czas szepcząc: „Przepraszam”. Nie miał za co przepraszać. Harry rozumiał, że każdy może mieć czasami gorszy dzień i Lou właśnie taki przeżywał. Położył dłoń na piersi szatyna i zaczął kreślić palcami drobne kółka na jego ciele.
 -To ja przepraszam – wymamrotał uświadamiając sobie, dlaczego Louis mógł być w takim humorze.
 -A wiesz chociaż za co? – zapytał.
Harry spojrzał na twarz swojego przyjaciela i pokiwał głową. W oczach Lou pojawiły się te słodkie iskierki.

-*-
*Wybaczcie . Miało być wczoraj , ale zorganizowany grill zepsuł mi plany ;) 
A więc , rozdziały będę starała się dodawać co trzy , cztery dni ;>
Mam nadzieję , że to Was usatysfakcjonuje xD
Nie będę przeciągać . 
Dacie radę z 15 komentarzami ? :D

W następnym rozdziale :
 -Prowadzę, nie przeszkadzaj mi  - mruknął tylko i na powrót wbił spojrzenie w przednią szybę. 
[...]
 -To zatrzymaj to cholerne auto i ze mną porozmawiaj! – wrzasnął ponownie. 
Tomlinson rzucił wiązanką przekleństw i skręcił w jakąś boczną uliczkę. [...]
 -Wytłumacz mi o co ci tak naprawdę chodzi – zażądał przyglądając się badawczo szatynowi. 



czwartek, 26 kwietnia 2012

Rozdział 4


              Co ona sobie wyobrażała? To był tylko jakiś obcas! A przecież przeprosił! Nie chciał zrobić jej krzywdy, nie chciał żeby się przewróciła i tym samym on wylądował na ziemi. Nic na to już nie poradzi, czasu nie cofnie. A nawet jeśli by mógł nie zrobił by tego. Był na razie jedyną osobą, która chociaż chwilę rozmawiała z Lucy Joyse. Ten fakt napawał go dziwną satysfakcją. Wiedział, że Harry i Zayn mu zazdroszczą, zawsze rywalizowali ze sobą pod względem zdobywania dziewczyn. Jego do tego nie ciągnęło. Chciał jak najdłużej zostać singlem. Nie obchodziły go słowa przyjaciół, którzy namawiali go do poderwania jakiejś "laski". Był jedynym członkiem zespołu, który zachował cnotę i tak miało zostać. Pierwszy raz miał przyjść z czasem. Co z tego, że miał osiemnaście lat? Był prawiczkiem, nie wstydził się tego. Nie miał ochoty przelecieć pierwszej lepszej, która wskoczy mu do łóżka. Nie tak został wychowany. Jego rodzice zawsze wmawiali mu, że musi szanować kobiety, nawet te puste i zwyrodniałe. Westchnął głośno i położył się na łóżku. Nie miał ochoty na kolacje, co było strasznie dziwne. Zawsze pojawiał się jako pierwszy przy stole. Od kiedy dzielił dom z chłopakami to on wyjadał wszystko z lodówki.
                Harry spacerował po swoim pokoju. Nie chciało mu się nic robić, Liam krzyczał z kuchni, że ma posprzątać w salonie. Po co? Nie spodziewali się gościa. A nawet jeśli? W tym domu mieszkało pięcioro mężczyzn, którzy jak się składa nie dbali o porządek... No może nie wszyscy, właściwie to tylko on sam i Louis mogli funkcjonować w takim bałaganie. 
                No właśnie, Louis.. Od kiedy skończył szkołę zaczął narzekać, że w domu się zanudzi. Liam bezustannie wymyślał mu jakieś zadania, ale nigdy nie miał ochoty ich wypełniać. Większość czasu spędzał przed telewizorem, albo z padem w dłoniach. Nie miał nic lepszego do roboty, a polerowanie zastawy kuzynki żony wujka ze strony ciotecznego brata Liama było raczej nużącym zajęciem. Za każdym razem wyczekiwał powrotu chłopców. Czasami nie wytrzymywał, wsiadał w samochód i jechał odebrać ich spod szkoły , co powoli wchodziło w jego nawyk. Chciał tam wrócić! Dalej się uczyć, nabijać się z ludzi i plotek, jakie krążyły po szkole, nie miał zamiaru myśleć o przyszłości, ale nie miał już osiemnastu lat. 
 -Louie! - krzyknął Harry i wskoczył mu na kolana.
Ten brunecik był dla niego bardzo ważny. Sprawiał, że nawet w najpochmurniejszy dzień słońce przebijało się przez grubą warstwę chmur. Kochał go jak brata, może nawet mocniej. Chciał, żeby Harry był szczęśliwy, ale nie wyobrażał go sobie w związku. Najlepiej czułby się jeśli on i Harry już zawsze byli razem, jak przyjaciele. Objął go w pasie i oparł się brodą o jego bark. 
 -Jak w szkole? - zapytał.
 -Niall złamał obcas tej nowej! - oznajmił szczerząc się jak głupi do sera. 
Lou lubił słuchać jego głosu. Poprosił go, żeby opowiedział mu wszystko, a nie tylko epizod związany z obcasem jakiejś tam dziewczyny. Jeśli chodziło o rozmowę Harrego nie trzeba było długo prosić. Usadowił się wygodniej na kolanach Louisa i zaczął mówić. Tomlinson przymknął powieki i słuchał go uważnie. Najgorsze było to, że Hazza skupiał się głównie na mówieniu o Lucy. Louis czuł dziwne ukłucie w sercu za każdym razem kiedy rozmarzony Harry wypowiadał jej imię. Jakby rozkoszował się samym jego brzmieniem. Nie chciał żeby jego mały Loczek miał dziewczynę...
Lucy wpadła zziajana do szkoły. Podbiegła pod klasę, uczniowie powoli wchodzili do pomieszczenia. Odsapnęła z ulgą i weszła do środka jako ostatnia. Nauczycielka spojrzała na nią z uśmiechem i pokazała jej dłonią jedyne wolne miejsce w tej klasie. Koło Harrego Stylesa. Jakżeby inaczej? Jęknęła głośno, ale nie było innej możliwości. Usiadła obok bruneta w ogóle nie zwracając na niego uwagi. 
-Cześć Lucy - wszeptał Harry.
Nie będę z nim rozmawiać - pomyślała. Ignorowała go. Wsłuchała się uważnie w słowa nauczycielki. 
                Harry starał się jakoś zaczepić Lucy. Przyszło mu do głowy kilka pomysłów, ale wszystkie były raczej zbyt brutalne, jeśli chciał ją przekonać do siebie. Nie mógł ukłuć jej cyrklem ani długopisem. Nie mógł też wydrzeć się na całą klasę, że ma na niego spojrzeć. Miał ograniczone pole manewru. Raczej niemożliwe było wyniesienie jej z klasy, chodziło tylko o to, żeby się do niego odezwała. Nialla zaszczyciła rozmową, no może nie można było tego nazwać rozmową, ale odezwała się do niego. W końcu wymyślił jedyny i niepowtarzalny sposób. Wyrwał ostatnią stronę z zeszytu i nabazgrał na niej kilka słów, po czym ułożył ją na zeszycie dziewczyny. Jak w podstawówce - pomyślał kręcąc głową z niedowierzeniem. Posuwał sie do takich czynów tylko po to, żeby porozmawiać z jakąś tam laską... NIE! Lucy była najgorętszą dziewczyną jaką widział na oczy, no może z kilkoma wyjątkami. 
Dziewczyna pochyliła sie nad kartką i przeczytała słowa Harrego.
                               "Dlaczego tak bardzo mnie nie lubisz?"
Prychnęła. Dlaczego? Bo kiedyś to właśnie on zniszczył jej życie, przynajmniej ona tak to widziała. Ścisnęła mocniej długopis, który trzymała w lewej ręce i odpisała.
   "Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy. Bo jeszcze go gdzieś przytrzasną i co wtedy?"
Przesunęła karteczkę pod jego nos. Chłopak szybko odczytał jej krótki tekst. Pokręcił głową i po raz kolejny napisał co myśli i oddał jej kartkę.
                               "To ze mną porozmawiaj"
Zaśmiała się cicho, ale wrednie. Spojrzała na Harrego tym swoim piorunującym spojrzeniem.
-Nie licz na to - warknęła cedząc każde słowo. 
                W końcu zabrzmiał upragniony dzwonek. Lucy była już spakowana. 
-Możecie już iść. Ymm, panno Joyse - spojrzała na nią nauczycielka. - Ty proszę zostań jeszcze na chwilę. 
Skinęła głową i posłusznie usiadła w ławce, którą opuścił już Harry. Nauczycielka odczekała chwilę, aż klasa opustoszeje i spojrzała na Lucy.
-Posłuchaj, mam do ciebie dwie sprawy. Pierwsza dotyczy języka jakiego chcesz się uczyć. Rozmawiałam z twoją mamą i powiedziała mi, że władasz biegle francuskim. To może chciałabyś uczyć się hiszpańskiego? -zapytała. 
Lucy zastanowiła się chwilę. Była jak najbardziej za, chciała umieć mówić w wielu językach.
-Może być, ale mogę mieć niewielkie problemy. Nie znam nawet podstaw - wymamrotała.
-Nie ma sprawy - nauczycielka machnęła ręką. - Jeśli chcesz znajdę ci jakąś pomoc naukową, jeśli oczywiście nie przeszkadza ci fakt, że będzie to uczeń. - Lucy pokręciła głową, było jej obojętne, kto będzie nauczał ją języka - A teraz druga sprawa. Twoja mama napomknęła mi, że lubisz bawić się w montowanie filmów. - Dziewczyna potaknęła. - Mam do ciebie pytanie. Mogłabyś zrobić taki film o szkolnym boysbandzie, który w tym roku szkolnym niestety zakończył swoją działalność? Mamy nagrane wiele krótkich filmików z ich prób i występów. Do tego mogłabyś nagrać jeszcze kilka śpiewanych przez nich piosenek, albo ich wypowiedzi. 
Lucy pomyślała chwilę. Lubiła zabawę w reżysera i montażystę. Zgodziła się na propozycję. 
-A ma pani może już jakieś materiały? Żebym mogła je przejrzeć - uśmiechnęła sie do nauczycielki. 
Kobieta pokiwała głową i wyciągnęła z szuflady w biurku kilka płyt, na których było wszystko, co posiadała o zespole. Lucy grzecznie podziękowała. 
-Umówię cię na jutro z twoim korepetytorem. W końcu już mamy czwartek - oznajmiła nauczycielka. 
Lucy skinęła głową i wyszła z sali. Miała przed sobą naprawdę duży projekt. Cieszyła się, że to właśnie ją wybrano do montażu filmu.

-*-

*No i jest rozdział :) 
Mam nadzieję , że tym razem też uda się wam dobić do 15 .
Oczywiście , jeśli będzie ich więcej , nie pogniewam się ;) 
*Do osób , które czytają , a nie komentują :
Jeśli nie chcecie komentować , nie będę Was do tego zmuszać , jednakże REAKCJĘ możecie zaznaczyć , na pewno nie jest to jakaś ciężka praca !
*Hmm . torallisx3 - odpowiadając na Twoją prośbę .. Wybacz ! Jednak nie mogę jej spełnić , ponieważ czasem musiałabym bardzo często robić linię przerwy , a byłoby to nieestetyczne . Będę starała się pisać bardziej zrozumiale pod tym względem i mam nadzieję , że w tym rozdziale się nie zgubiłaś ;> 
*Spełniając prośbę destiny pragnę zaprosić Was na Jej blogi, które według mnie są cudowne i naprawdę warte czytania i komentowania ! Podziwiam jej talent ! 
*Chciałabym Wam podziękować za tak miłe słowa , które naprawdę wiele dla mnie znaczą ... To nie jest mój pierwszy blog , jednak pierwszy o delikatnie mówiąc "cięższej" tematyce ... Więc bardzo się cieszę , że komukolwiek się podoba <3
*Ehh . No to się rozpisałam :D Mam nadzieję , że chociaż ktoś dotrwał do końca ;) 


W następnym rozdziale:
[...] -Nie pomyliły ci się czasami domy?
 -Lucy – ofuknęła ją mama.
Brunetka tylko wzruszyła ramionami [...]
 -Co tak stoisz? – Zapytała Juliette. – Wejdź – [...]
 -Taa – mruknęła Lucy. – Chodź do salonu. Skoro już jestem skazana na twoją obecność, to niech to jak najszybciej się skończy. [...]

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Rozdział 3


Rozdział 3
        Kolejny dzień szkoły.. Lucy znowu miała obawy, że będzie musiała stanąć twarzą w twarz z jednym z "wspaniałej czwórki". Starała się odeprzeć to uczucie, ale dławiło ją od środka. Odczuwała dyskomfort, jakby podcinali jej skrzydła.
  Mama podwiozła ją do szkoły. Była jak najbardziej za, gdyż już od rana zbierało się na deszcz, a pochmurne jesienne niebo i spacer w deszczu nie były raczej ciekawą alternatywą. Co poradzić? Pożegnała się z mamą i wysiadła z auta. Z tłumu uczniów wybiegła w jej stronę Clary. Była naprawdę ładna... Lucy ruszyła w jej kierunku, ale powoli. Nie lubiła biegać na wysokich obcasach.
-Cześć - przywitała się blondynka, na co ciemnowłosa tylko skinęła głową.
  Rozglądała się wokoło łudząc się, że ICH dzisiaj nie ma. Jak zawsze się myliła. Zauważyła ich kiedy tylko weszła do szkoły, pod jej salą. Stali blisko siebie rozmawiając o czymś przyciszonymi głosami. Zignorowała ich. Położyła torbę na podłodze, a sama osunęła się po ścianie na ziemię. Clary obok niej. Blondynka cały czas opowiadała jej o swoich znajomych, ale Lucy nie miała ochoty tego słuchać. Zerkała na chłopaków, tak samo jak oni na nią.
  Cała czwórka przyglądała się uważnie poczynaniom Lucy. Najbardziej zainteresowany był Zayn, on jako jedyny nie zauważył jej wczoraj i miał dość gadania reszty. Cały dzień chwalili wygląd "nowej". Zayn zdał sobie sprawę, iż mieli rację. Dziewczyna była na prawdę śliczna. Taka naturalna i na dodatek posiadaczka "tyłka dobrej firmy". Niall szturchnął go i skinął głową na zbliżające się ku nim dziewczyny. Święta Czwórka, przedstawicielki żeńskiej części szkoły. Najgłupsze i najwredniejsze kobiety. Ich przywódczyni... Zayn nie mógł sobie przypomnieć jak ma na imię. Była ładna.. ale nie aż tak jak Lucy. Nie była tak zgrabna i filigranowa. Podeszły do nich.
-Cześć Zayn - przywitała się "przywódczyni".
-Cześć... yy... ee... aa... - jąkał się Zayn.
-Camille! - wykrzyknął Harry, żeby uniknąć spoliczkowania jego kumpla.
  Wiedział, że Zayn ma słabą pamięć, ale żeby aż tak? Czarnowłosa w ogóle na niego nie spojrzała. Kleiła się do mulata mimo tego iż dawał jej jasno do zrozumienia, że nic ich nie łączy. Liama pochłonęła rozmowa z Danielle, która podeszła do nich chwilę po „Świętej Czwórce”. Tak, tak... Loczek dobrze wiedział, że coś się kroi. Ta dwójka nie mogła się nie zejść. Pasowali do siebie jak... jak... Nie miał pomysłu, aby uargumentować ten wniosek. Nigdy nie był asem z angielskiego i nie umiał wymyślać takich rzeczy na gorąco. Niall stał z boku i przyglądał się tyłkowi jednej z towarzyszek Camille. Harry zbliżył się do niego i krzyknął głośno wprost do ucha blondyna.
-Nie patrz tak! Bo ci patrzałki wylecą!
Niall odskoczył od niego i chwycił się za głowę.
-Jebie cię?! - wykrzyknął.
Zayn przerwał jakże interesującą konwersację z Camille i parsknął śmiechem. Nawet Liam uśmiechnął się pod nosem. Harry przyglądał się rozbawioną miną, jak jego przyjaciel klepie się po głowie.
-Chyba ogłuchłem - oznajmił co wywołało kolejną salwę śmiechu Zayna.
  Lucy przyglądała się z obrzydzeniem poczynaniom czarnowłosej dziewczyny. Trzymała dłoń na klatce piersiowej... Chyba Zayna, jeżeli dobrze pamiętała..
-Kto to jest? - zapytała niegrzecznie przerywając monolog Clary.
-Ou.. - bąknęła blondynka - To jest królowa szkoły. Camille. Od początku próbuje poderwać Zayna, ale chłopak jest twardy i nie dopuszcza jej do siebie.
 Lucy pokiwała głową. Musiała przyznać, że wszyscy byli na swój sposób przystojni. Przyznała to przed samą sobą, ale była święcie przekonana, że nigdy nie powie tego na głos.
         Pierwsza lekcja i już angielski. Dla Harrego było to coś strasznego. Nie lubił go właściwie przez nauczycielkę. Wiecznie naburmuszoną starą babę. Kiedy tylko wpuściła ich do środka podreptał do ostatniej ławki. którą zawsze dzielił z samym sobą. Teraz też tak było. Nie koncentrował się na lekcji.. Koncentrował się na ciemnowłosej, seksownej Lucy. Według niego była zajebista. Pochłaniał ją wzrokiem, ale coś w niej było znajome. Tylko nie wiedział co... Może te oczy... Niesamowicie zielone, ładniejsze niż jego. Może te włosy, te piegi. Zdawało mu się, że skądś je zna, ale skąd? To wszystko siedziało głęboko w jego podświadomości. Tak daleko, że trudno mu się było dokopać do tych informacji. Lucy Joyce, skąd on to znał?
  Bawił się długopisem, kiedy nauczycielka podeszła do niego i uderzyła książką w blat ławki przy której siedział. Podskoczył ze strachu. Nie miał pojęcia czy kobieta, chce zwrócić na siebie jego uwagę, czy uciszyć klasę.
-HAROLDZIE STYLES! Mógłbyś wreszcie zacząć mnie słuchać! - wykrzyknęła.
Aha.. Już wiedział co jej chodziło po głowie. Spojrzał na nią mętnym wzrokiem udając zaspanego.
-Przepraszam pani profesor, obiecuję, że już będę pani słuchał.
Kobieta zgromiła go wzrokiem. Kiedy odwróciła się do niego tyłem tylko uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową. Nie mógł uwierzyć, że ten dinozaur odczepił się od niego bez wszczynania kłótni.
  Lucy nie rozumiała zachowania bruneta. W ogóle nie zwracał uwagi na słowa nauczycielki. Nie zwracał uwagi na nic co go otaczało. Harold.. Myślała, że wybuchnie śmiechem, ale nie chciała nagrabić sobie w pierwszy dzień szkoły. Zabrała się za robienie notatek. Lekcja minęła w miarę szybko. Nie obyło się bez kilku uwag skierowanych do Harrego, ale poza tym nie działo się nic godnego uwagi. Lucy znalazła Clary i obie ruszyły na niewielki spacer po szkole. Zarówno chłopacy jak i dziewczyny rzucały im znaczące spojrzenia, szeptali do siebie nawzajem obgadując Lucy. Miała to gdzieś. Ludzie mogli o niej gadać... Nie obchodziło jej to. Liczyło się tylko jej zdanie. Blondynka oddaliła się od niej na kilka metrów i zaczepiła jakąś dziewczynę. Lucy natomiast spacerowała w kółko przyglądając się swoim butom.
-Lucy uważaj! -usłyszała krzyk znajomej, ale nie zdążyła nawet podnieść wzroku, a siedziała na ziemi naprzeciwko chłopaka o blond włosach. Znała go...
-Boże przepraszam! - chłopak z przerażeniem popatrzył na jej buty.
Ona również spojrzała na swoje stopy. Jej ukochane obcasy! Jeden z nich odrobinę się zniżył.
-Cholera! - wykrzyknęła. - Złamałam obcas!
-Obiecuję, że odkupię! - chłopak mówił jak najęty.
  Lucy prychnęła głośno niczym kotka. Nie chciała niczego od kogokolwiek, a w szczególności od jednego z nich. Chłopak powstał i podał jej rękę. Siedziała dalej na posadzce. Podeszła do niej Clary i wyciągnęła w jej kierunku dłoń, którą delikatnie ujęła.
-Dzięki - wyjąkała całkowicie ignorując oburzonego blondyna.
Nie znała go dobrze, ale mimo tego darzyła niezbyt miłymi uczuciami. Według niej Niall był taki sam jak reszta z "wspaniałej czwórki". Chłopak spojrzał na nią.
-Na szczęście mam buty na zmianę w torbie - powiedziała do Clary.
  Blondynka pobiegła po plecak Lucy. Nie chciała być w środku walki między tą dwójką, a już w samym powietrzu było czuć negatywne uczucia jakimi się darzyli. Niall Horan, według Clary był najporządniejszym z całej bandy, nie licząc Liama, w końcu ten był prawie zajęty. Zayn wyglądał na kobieciarza, ale teoretycznie nic o nim nie wiedziała. Harry z kolei skrywał duszę diabła. Był najwredniejszy z nich wszystkich, sprawiał wrażenie zakochanego w samym sobie. Panoszył się po szkole jakby był niewiadomo kim. Clary westchnęła i chwyciła torbę znajomej, nie chciała narażać Lucy na chodzenie po zimnej posadzce szkoły. Polubiła ją, na początku wydawało się jej, że jest równie zakochana w swoim wyglądzie jak Harry. Jednak taka nie była, okazała się cholernie skromna.
Zbliżyła się do kłócącej się dwójki i podała Lucy plecak. Brunetka wyjęła z niego parę balerinek i rzuciła je na podłogę, Niall przyglądał jej się z wymalowaną złością na twarzy.
-To fajnie, muszę iść do sklepu, bo inne moje buty nie nadają się do chodzenia do szkoły - mruknęła patrząc na blondynkę.
-Powiedziałem, że mogę je odkupić - oznajmił głośno Niall.
  Lucy spiorunowała go wzrokiem. Chciała, żeby blondyn już sobie poszedł. Nie miała najmniejszej ochoty na niego patrzeć.
-Niczego od ciebie nie chcę - warknęła. - Idź do swoich przyjaciół.
Nagle u boku chłopaka zmaterializowała się reszta jego ekipy. Przyglądali się jej z ciekawością.
-Co tu się tak właściwie stało? - zapytał Liam.
-Hmm, wydaje mi się, że spowodowałem niewielką stłuczkę, przez którą złamała obcas - Niall pokazał na Lucy.
Harry zaśmiał się cicho, a Zayn poklepał go po plecach.
-Nie ma co, ciekawe rozpoczęcie znajomości - oznajmił mulat.
Lucy prychnęła głośno, wrzuciła swoje buty do torby i zarzuciła ją na ramię. Odwróciła się na pięcie i w towarzystwie Clary opuściła rozmawiających ze sobą chłopców.
-*-
*Planowałam dodać dopiero za kilka dni , ale z racji tego , że jest już 16 komentarzy , postanowiłam dodać teraz :)
*Ten rozdział jest z dedykacją , dla mojej wspaniałej N. <3 Którą kocham nad życie . ( a z racji tego , że ma dzisiaj urodziny , robię jej taki malutki prezencik :D ) Oraz zapraszam Was na jej bloga
http://heart-beats-harder-1d.blogspot.com/
*Hm .. Bardzo zależy mi na Waszych opiniach ! Chciałabym , żeby ten blog zapadł w pamięć każdej osobie , która go czyta . Jednak nie wiem , czy jestem wystarczająco dobra , w pisaniu ażeby tak było ;<
Powiedzcie mi proszę .. Czy ja nie przynudzam ? 
Dacie radę z 15 komentarzami ?

W następnym rozdziale : 
 […]-A ma pani może już jakieś materiały? Żebym mogła je przejrzeć - uśmiechnęła sie do nauczycielki. 
Kobieta pokiwała głową i wyciągnęła z szuflady w biurku kilka płyt, na których było wszystko, co posiadała o zespole. Lucy grzecznie podziękowała. 
-Umówię cię na jutro z twoim korepetytorem. W końcu już mamy czwartek - oznajmiła nauczycielka. […]



piątek, 20 kwietnia 2012

Rozdział 2


            Resztę dnia spędziła na montowaniu filmu. Chciała stworzyć „wspomnienie z Paryża”, żeby w razie potrzeby móc wrócić do tamtych chwil, które spędziła z przyjaciółmi. We Francji wszędzie nosiła ze sobą kamerę. Samo montowanie tego „czegoś”, co można było nazwać filmem doprowadzało ją do łez. Od tygodnia nie rozmawiała z Charlotte, tak bardzo za nią tęskniła.
           Odłożyła laptop na bok, żeby się nie rozkleić. Wstała. Czuła się rozdarta, chciała zostać w Londynie, ale jej serce rwało się do Paryża. Westchnęła głośno. Chwyciła bluzę bejsbolówkę i zarzuciła ją na ramiona. Po czym wyszła z pokoju w celu odnalezienia mamy. Znalazła ją w łazience, akurat wyciągała z pralki świeżo wyprane rzeczy. Lucy uwielbiała na nią patrzeć. Jej mama była dla niej przykładem, wiecznie młoda i piękna kobieta… A mimo tego w domu robiła wszystko sama. Nigdy nie potrzebowała pomocy.
-Pomóc w czymś? – zapytała mamę z uśmiechem.
Jej matka była taka piękna.. Zawsze zazdrościła jej figury i uśmiechu. Urodziła ją jak była bardzo młoda. Miała zaledwie szesnaście lat jak zaszła w ciążę.
-Nie Lucy – uśmiechnęła się do dziewczyny.
Kobieta wyprostowała się. Przez te pięć lat niewiele się zmieniła. Lucy jednak zauważyła coś dziwnego. Jej mama zawsze była strasznie zgrabna, teraz pod białą luźną koszulką widać było lekko zaokrąglony brzuszek. Lucy nie mogła się nadziwić, że zauważyła to dopiero teraz.
-Ale ja nalegam – naciskała dalej.
-No dobrze – westchnęła kobieta – Skoro ci tak na tym zależy, to możesz powiesić to pranie.
             Lucy porwała spod stóp matki miskę pełną mokrych ciuchów. Zbiegła na dół z nadzieją, że Juliette nie zmieni decyzji. Lubiła domowe prace. We Francji bardzo często pomagała stryjence sprzątać jej ogromną willę. Często też gotowała, uwielbiała spędzać czas w kuchni serwując rodzinie wyrafinowane dania, których nazwy nie potrafiła wymówić. Ciotka chwaliła ją za każdym razem, kiedy coś upichciła.
-Lucy, jak powiesisz to pranie, to przyjdź do salonu!  - krzyknęła jej matka wychylając się za barierkę.
Dziewczyna tylko skinęła głową.
Szybko wieszała pranie. Chciała usłyszeć, to co mama ma jej do powiedzenia. Ubrania z prędkością światła zawisły na sznurkach w ogrodzie. Lucy odłożyła pustą miskę na werandzie i wparowała do domu. Grzecznie usiadła w fotelu naprzeciwko mamy i wsłuchiwała się uważnie w jej słowa.
-Lucy. Wiem, że niedługo kończysz siedemnaście lat i ta wiadomość może się okazać trochę dziwna, a na pewno zaskakująca. Twój ojciec chciał w niej uczestniczyć, ale dzisiaj nie wróci na noc, a ja nie mogę się pow…
-Po prostu powiedz co chcesz powiedzieć! – wtrąciła się Lucy, nie lubiła czekać.
-Jestem w ciąży. – Oznajmiła kobieta, a Lucy zaczęła piszczeć i przytulać Juliette.
Kiedyś marzyła o tym, żeby mieć brata, ale porzuciła te marzenia tak samo jak te dotyczące psa. Teraz, kiedy miała prawie siedemnaście lat cieszyła się jak małe dziecko. Miała mieć młodszego brata, albo siostrę! Skakała i tańczyła z radości.
              Juliette nie mogła napatrzeć się na szczęście swojej córki. Myślała, że jej się to nie spodoba, że zacznie krzyczeć, albo płakać. Ale ona się cieszyła! Czuła, że wszystko jest na swoim miejscu. Miała swoją córkę obok i drugiego maluszka w drodze. Była członkiem kochającej się rodziny, a to od zawsze było jej marzeniem.
Kiedy emocje Lucy opadły oznajmiła, że idzie pobiegać. Musiała ochłonąć do końca. Przebrała się szare dresy ze ściągaczami na kostkach i czarny, luźny t-shirt. Zgarnęła jeszcze swoje słuchawki i telefon. Wybiegła z domu.
              Kiedy była we Francji biegała rano i wieczorem. Nigdy nie miała tego dość. Mijała ludzi, którzy
w ogóle jej nie zauważali. Przecież była tylko kolejną istotą na ziemi. Była niczym w porównaniu do tych wszystkich bogatych nastolatków. Kręciła się po okolicy z nadzieją, że nie natknie się na nikogo ze szkoły. Może ona nikogo, prawie nikogo nie pamięta, ale wiele ludzi chyba zauważyło ją dzisiaj na apelu, ale nigdy nic nie działo się po jej myśli. Kiedy tylko skręciła w jedną z ulic wpadła na dziewczynę trochę wyższą od niej. Miała niedługie blond włosy. Lucy przebiegła obok niej, ale zatrzymała się, bo usłyszała, że ją woła. Zsunęła słuchawki na szyję i podeszła do niej.
-Cześć - przywitała się z nią blondynka. - Jesteś Lucy prawda? - zapytała.
-Hej, a dlaczego pytasz? - uśmiechnęła się do niej.
-Wiesz, to ty jesteś tą gorącą laską z drugiego roku. Wszyscy o tobie mówią.
Lucy poczuła, że jej policzki się rumienią. Nie czuła się, jak to powiedziała blondynka "gorąca". Nigdy nikt nie powiedział jej czegoś takiego. Mogła powiedzieć o sobie, że była raczej cicha... W towarzystwie nieznajomych. Kiedy otaczali ją przyjaciele czuła się jak wolny ptak, którego dopiero co wypuszczono z klatki. Śmiała się i żartowała bez obaw.
-Nie sadzę, żeby to mnie obdarowali takim mianem - przyglądała się zdziwionej twarzy dziewczyny.
Przeczesała palcami swoje ciemne włosy.
-Oj dziewczyno uwierz w to! Według wspaniałej czwórki jesteś najseksowniejszą dziewczyną, jaka kiedykolwiek przekroczyła próg tej szkoły - blondynka nie dawała za wygraną.
Lucy uśmiechnęła się szeroko.
-No dobra, mogę ewentualnie ci uwierzyć, ale kogo nazwałaś "wspaniałą czwórką"? - zapytała.
-Hm, no tak jesteś nowa i nie kojarzysz. Chodzi o Harrego, Zayna, Liama, Nialla... Wiesz takie szkolne bóstwa. - Poczuła, że robi się jej gorąco od środka, szkolne bóstwa? Chciała wybuchnąć śmiechem.
Brunetka przyglądała się jej z udawanym niedowierzeniem, chociaż tak właściwie, według niej nie było to możliwe. Oni? Oni powiedzieli, że ona jest seksowna? Pomyślała, że blondynce musiało się coś pomylić. Nie chciała słyszeć o nich już nic więcej, więc niezgrabnie wyminęła ten temat i zadała pytanie:
-Ty wiesz jak ja mam na imię, a ja nie wiem jak ty...
-Jestem Clary - przedstawiła się uśmiechając szeroko.
-Miło mi, wiesz co, przepraszam, ale się spieszę. Obiecałam mamię, że będę przed czwartą w domu - skłamała.
Blondynka tylko skinęła głową. Lucy wyminęła ją, założyła z powrotem słuchawki i biegła dalej.

-*-
Miało być wczoraj , ale jakoś nie wyszło :) 
Dzisiaj brak chłopców , ale obiecuję! W następnym rozdziale to nadrobię !
Dacie sobie radę z 15 komentarzami ? 
A teraz mała zapowiedź tego , co będzie w następnym rozdziale: 



[..]-Co tu się tak właściwie stało? - zapytał Liam.
-Hmm, wydaje mi się, że spowodowałem niewielką stłuczkę, przez którą […]
Harry zaśmiał się cicho, a Zayn poklepał go po plecach.
-Nie ma co, ciekawe rozpoczęcie znajomości - oznajmił mulat. […]





sobota, 14 kwietnia 2012

Rozdział 1


Przez ostatni czas przeżyła naprawdę wiele. Przeprowadzka, nowi znajomi, przyjaciele, poczucie miłości. Udało jej się zaznać tego dopiero po przeprowadzce. Paryż... Aby dotrzeć do domu musiała tylko przepłynąć Morze Północne, pamięta jak błagała rodziców o ten wyjazd. Wtedy byli gotowi zrobić wszystko, by ich córka mogła być szczęśliwa. Zaczęli od propozycji zmiany szkoły, ale była nieugięta. W końcu skontaktowali się ze stryjenką Harriet i dopiero, kiedy uzyskali jej zgodę, pozwolili jej polecieć. Wiedziała, że będzie tęsknić, ale wiedziała też, że nie chce żyć tak dalej. Nie chce bać się chodzić do szkoły. Chciała wyjść na ulicę i nie przejmować się, że spotka kogoś znajomego, jej marzenie spełniło się. Już jakiś czas później spacerowała po romantycznych ulicach Paryża. Pokochała to miasto od samego początku. Miała wrażenie, że to jest to miejsce, w którym może spędzić resztę życia. Ciocia Harriet wyszła za bogatego francuza, więc miała dostęp do domowej siłowni, własnego basenu i jacuzzi. Dopiero teraz jej życie nabierało kolorów. Ona sama również.
Postanowiła, że to jest dobry moment żeby coś zmienić. Zacząć uczyć się języka, czy choćby zrzucić trochę zbędnych kilogramów. Przeszła na dietę wegetariańską, żyła zdrowiej. Nie mogła przeżyć bez codziennej rundki joggingu po parku. W ten sposób stała się zupełnie inną osobą. Jej talia zrobiła się niebezpiecznie wąska, jej biodra i pośladki nabrały kształtów, tak samo jak piersi. Nie była wysoka, wręcz przeciwnie, ale mimo tego mężczyźni oglądali się za nią na ulicy. Zawyżył jej się poziom własnej wartości. Mogła też bez jęków i płaczu spoglądać na swoje odbicie w lustrze. Miała piękne, duże zielone oczy i nos usiany kilkoma piegami, pełne usta, wiecznie uśmiechnięte, nie wstydziła się też swojego idealnie prostego zgryzu. Spędziła tak pięć lat, wydoroślała. Stała się młodą kobietą. I wiedziała, że musi zmierzyć się z przeciwnościami losu z dzieciństwa. Postanowiła, że wróci do domu, do rodzinnej Anglii i nie da o sobie zapomnieć tamtejszej młodzieży. Była przekonana, że da radę.
                                                                                   ***
        Rodzice czekali na nią przed lotniskiem. Kiedy matka ją zobaczyła, porwała w objęcia i nie chciała wypuścić. Przez te pięć lat spotykali sie rzadko. Głównie na święta, rozmawiali często przez skype, ale to niewiele dawało. Miała pustkę w sercu i była przekonana, że wypełni ją dopiero po powrocie do domu. Ojciec nie szczędził jej miłości. Przygarnął ją do umięśnionej piersi. Och, jak bardzo za tym tęskniła. Po wzruszającym powitaniu cała rodzina wsiadła do auta i pojechała do dużego domu niedaleko centrum samego Londynu.
        Lucy czekała miła niespodzianka. Jej pokój został wyremontowany, ściany pokryte świeżą zieloną farbą. Nowe meble i laptop. Cieszyła się jak małe dziecko. Wiedziała, że w domu ma wszystko o czym tylko marzyła, ale co z szkołą? Miała się zacząć już za kilka dni, a ona się tak bardzo stresowała. Miała nadzieję, że nikt nie pozna w niej tej grubaski sprzed pięciu lat. Nie myliła się.
        Kiedy tylko przekroczyła teren szkoły większość spojrzeń skierowała się w jej stronę. Nie pamiętała nikogo. Zdała sobie sprawę jak długo jej nie było. Myśli kłębiły się w jej głowie, miała wrażenie, że zaraz zasłabnie. Ludzie gapili się na nią jak na kosmitę, a to dlatego, że teoretycznie była nowa. No właśnie, teoretycznie. Bała się konfrontacji z piątką chłopaków. Nie miała pojęcia czy nadal trzymają się razem. Chociaż najstarszy z nich, pewnie już skończył szkołę. Pamiętała ich imiona, ale nie chciała ich nigdy wypowiadać. Najgorzej kojarzyła najmłodszego z Nich. Harrego. Zawsze wydawał się taki słodki. Już jako dwunastolatek miał duszę diabła. Zadrżała i ruszyła dalej, stukając głośno obcasami w płyty betonu.
        Przeżyła apel i przeszła do klasy. Nauczycielka powitała ją ciepło, oczywiście każąc się przedstawić, stanęła dzielnie na środku klasy.
-Tak więc jestem Lucy - przedstawiła się. - Przeprowadziłam się tutaj z Francji - uśmiechnęła się szeroko do uczniów.
Kilka dziewczyn odwzajemniło ten drobny geścik.
-Znasz francuski? - zapytał ktoś z tyłu klasy.
        I wtedy go dostrzegła. Nic się nie zmienił, nadal jego twarz otaczały ciemne loki, uśmiechał się do niej szeroko. Harry Styles. - pomyślała.
-Znam - powiedziała głośno i wyraźnie nie dając po sobie poznać, że zna skądś "tego chłopaka".
Jej serce wyrywało się z piersi.
-Bo to jest cholernie seksowne - oznajmił Harry.
-Styles - warknęła nauczycielka i posłała Lucy na miejsce.
        Siedziała sama. Nie pragnęła bliższego towarzystwa, żadnej osoby z tej klasy, a w szczególności JEGO. Spędziła lekcje głupawo wpatrując się w tablice. Nudziła się niemiłosiernie. W Francji musiała się przynajmniej skupiać na słowach nauczycielek. Westchnęła cicho i wlepiła spojrzenie w blat biurka, na którym nie zabrakło wyrytych cyrklem wyznań miłosnych. Kiedyś też marzyła, żeby chłopak narażał się nauczycielce i zrobił coś takiego. Pragnęła aby jej inicjały znalazły się w serduszku, w towarzystwie inicjałów jej chłopaka. Porzuciła to marzenie prędko. Prędko też zapomniała, że w ogóle pragnie mieć chłopaka. Wolała zająć się nauką, skupić na nauce kolejnych języków niż zakochiwać się bezsensu w jakimś tam chłopaku.
-Lucy. Słuchasz mnie? - zapytała nauczycielka.
Spojrzała na nią przerażona. Skinęła tylko głową, Bogu dzięki kobieta odpuściła. Nie męczyła jej pytaniami typu "To co przed chwilą powiedziałam?".
        Lekcja dobiegła końca i mogła już iść do domu. Nie miała daleko, ale jakoś nie ciągnęło jej do powrotu w cztery ściany. Przewiesiła na ramieniu plecak i wyszła z klasy z godnością unosząc głowę. Teraz, kiedy dziewczyny spoglądały na nią z zazdrością wymalowaną na twarzy czuła satysfakcję. Nie miała pojęcia, że to wszystko właśnie tak będzie wyglądać. Myślała, że schowa się w tłumie i przeczeka pierwszy dzień w szkole. Jednak myliła się. Ludzie szeptali za jej plecami. Nie były to obelgi. Każdy zastanawiał się kim jest owa dziewczyna. Znali tylko jej imię... Lucy.
-*-
No to mamy jedynkę ;) mam nadzieję , że nie przynudzam za bardzo ;<
Powiedzcie proszę jak wam się to podoba. 
Następny rozdział tak za około 5 dni , pod warunkiem , że będzie minimum 10 komentarzy :>
Liczę i na komentarze i na reakcje <3 
Kocham Was <3

niedziela, 8 kwietnia 2012

Prolog

Starała się wysoko unosić głowę, kroczyła dumnie, wlepiając spojrzenie w ścianę po przeciwległej stronie korytarza. Tak naprawdę bała się spojrzeć na swoich  rówieśników. Odnosiła wrażenie, że nawet nauczyciele patrzą na nią z politowaniem. Nagle ich zauważyła, stali pod klasą, do której szła. Jej oczy powiększyły się do wielkości pięciozłotówek. To oni byli jej zmorą, jej koszmarem na jawie.  Piątka niewysokich chłopców, którzy od zawsze są razem. Napotkała wzrok jednego z nich. Napawał ją odrazą, tak samo jak reszta jego „przyjaciół”. Brunet uśmiechnął się, zgromiła go wzrokiem, a on tak po prostu parsknął śmiechem. Dlaczego? Z powodu jej wyglądu. Z jej uśmiechu. No tak, może i była tęższa, ale nadal była człowiekiem, tak samo jak ciemnowłosy i reszta. Poczuła jak fala gorąca zalewa ją od czubka głowy po koniuszki palców u stóp. Starała się nie zwracać na nich uwagi. Przeszła obok nich, nie mogła patrzeć na ich wiecznie roześmiane twarze. Odpychała od siebie męczące uczucie smutku. Rówieśnicy jej nie akceptowali. Wiecznie nabijali się z jej wyglądu. Targały nią zarówno rozpacz jak i wściekłość. Do jej uszu dobiegł dźwięczny śmiech najmłodszego z nich, a później charakterystyczny rechot blondyna. Łzy cisnęły się jej do oczu. Nie chciała się poddawać. Obiecała sobie, że będzie odważna, że da radę, ale miała już tego dość! Zacisnęła mocnej dłoń na uchwycie od torby, zacisnęła powieki i wybiegła ze szkoły z policzkami mokrymi od łez.

-*-
Witajcie :D Mam nadzieję , że ten blog doprowadzę do epilogu :) 
A póki co byłabym wdzięczna za opinie :>